Wczoraj, 22 września, grupa sołtysów i radnych z naszej Gminy (Elżbieta Kałużna, Krzysztof Lepla, Marzena Małecka, Dariusz Małecki, Krzysztof Stępień oraz Marek Rudzki (z gminy Kluki)) pojechała na tereny objęte powodzią, by pomóc ludziom, którzy stracili dorobek życia.
– Do Radochowa przyjechaliśmy w niedzielę rano. To mała miejscowość położona nad rzeką Biała Lądecka, w gminie Lądek Zdrój. Mieszkańcy to w większości starsze, samotne osoby. – opowiada Marzena Małecka, Radna Gminy Szczerców. – Ludzie, z którymi przyjechałam, bez wahania poświęcili wolny dzień, żeby pomóc. Rodzina i znajomi dzwonili i pytali co jest potrzebne, czy mogą jakoś pomóc. Wyjeżdżając zabraliśmy jeszcze po drodze jedzenie przygotowane przez osoby, które się z nami kontaktowały, ciasta, chałki, kotlety, nasze Koło Gospodyń Wiejskich z Niw ugotowało 100 litrów zupy. Na miejscu widok był tak smutny, że ciężko to opisać. Ściśnięte gardło i łzy w oczach to za mało. Widok jak po wojnie. Na drogach leżą meble, sprzęty i inne rzeczy powynoszone z domów, a wszystko to nadaje się jedynie do wyrzucenia. Oni stracili wszystko. Zostaliśmy zadysponowani według potrzeb przez koordynatora. Kobiety zaangażowano do wydawania produktów pierwszej potrzeby, czyli przykładowo – dostałyśmy zlecenie, by przygotować transport żywności do konkretnego domu, dla wojska czy wolontariuszy. Kiedy koordynator rzucił hasło „w domu nr 79 są dwie dziewczynki w wieku 4 i 7 lat, potrzebują ciepłych bluz i spodni”, wówczas szukałyśmy wśród darów odzieży dla potrzebujących. Żywność mogłyśmy przewieźć jedynie quadem, ponieważ mosty były zerwane, a drogi poważnie uszkodzone. Mężczyźni zostali oddelegowani do cięższych prac, jak np. ściąganie gałęzi z dachów, oczyszczenie wnętrz domów z mułu oraz szlamu. Oczyszczali też drogi i porządkowali podwórka. Mieliśmy ze sobą mnóstwo sprzętu, pompy, piły. – dodaje.
– Zdjęcia nie są w stanie przekazać obrazu naszych oczu. Na ciele pojawiała się gęsia skórka. Woda porwała wszystko. Na zdjęciu widzimy ciągnik – mieszkańcy nie wiedzą do kogo należy, przyniosła go woda – mówi Elżbieta Kałużna, Radna Gminy Szczerców. – Ludzie opowiadali, że część z nich nie miała świadomości, że pękła tama. Woda przyszła w ciągu pół godziny i sięgała po sam sufit parteru. – opowiada. – Całe szczęście, że wszystko działo się w dzień. W nocy nie mieliby szans z żywiołem, który zabierał wszystko, co napotkał na swojej drodze. Uderzające jest też to, że mieszkańcy nie proszą o pomoc, oni od tygodnia ciężko pracują fizycznie, by doprowadzić do lepszego stanu swoje domy i podwórka. Nie wiedzą co dalej – dodaje. – Spędziliśmy tam cały dzień, zrobiliśmy naprawdę dużo, ale w porównaniu do tych zniszczeń to kropla w morzu. Tam trzeba po prostu jeździć i pomagać – podkreśla Radna naszej Gminy.